- Który? –
Prawie krzyczała brunetka.
- Tamten blondynek z gitarą w
czarnym topie.
Eleonor gwizdnęła przeciągle.
- Dobry jest! Ale, ale. Co
robimy? Wychodzimy?
- A z jakiej racji? Przecież mam
takie samo prawo tu być jak on. Wątpię, żeby miał zamiar ze mną porozmawiać, bo
nawet nie mamy o czym. Zignorujmy go i bawmy się dobrze.
- Jesteś pewna?
- Jasne, Nora. Nic mnie z nim nie
łączy, czemu miałabym wyjść? Halo, Ive! – krzyknęłam do krótko ostrzyżonej, blond kelnerki. – Przyniosłabyś mi proszę Rockness Baby?
- Łoł, Fee. Chyba masz zamiar
dzisiaj zaszaleć!
- Raz się żyje - uśmiechnęłam
się. – A Ty, Nora?
- Ja poproszę skromnie Jersey Shor.
- Już przynoszę dziewczyny.
Swoją drogą, całkiem przystojni ci chłopcy na scenie, co? – rzekła puszczając
nam oczko. Od razu odeszła, wcale nie oczekiwała odpowiedzi.
Piosenki były całkiem znośne. Na
ogół nie słucham popu. Wolę rock, muzykę klasyczną, czy blues. Ale niektóre ich
utwory spodobały mi się. Wiele miało banalny tekst, oklepany temat-czyli
miłość. I byłyby nawet słodkie, gdyby nie śpiewał ich Ross. On chyba mało o niej wie, a artyści powinni śpiewać to, co czują. Wyrażać siebie. Może chociaż
reszta zespołu czuje ten przekaz, bo co do frontmena, to mam wątlipowści.
Tak
samo pięćdziesiąt lat temu można było śpiewać o miłości, tak i teraz można. Niektórzy sądzą, że takich piosenek jest za dużo. Ja nie należę do tych osób. Temat jest oklepany bo to uczucie jest zawsze. Niezależnie od tego czy to
dziewiętnasty, czy dwudziesty pierwszy wiek. Niektórzy po prostu śpiewają o niej
głupie pioseneczki, a inni czynią z niej arcydzieło.
R5 nie miało głupich pioseneczek, ale nie wiem czy nazwałabym je arcydziełami. Idealne, by puścić,
pośpiewać i powygłupiać się. Wiele z nich nie zmuszało do myślenia i głębokiej interpretacji. Chociaż wachlarz był dość różnoraki. Ain’t no way we’re going home spodobało mi się niezmiernie! Z pozoru była to banalna piosenka, a jednak miała w sobie coś magicznego. Może tak do mnie dotarła, bo sama jestem z dala od domu próbując sięgnąć gwiazd? Im dłużej słuchałam tych utworów, tym z sekundy na
sekundę coraz bardziej chciałam by grali. Wpadały w ucho i z czasem uzależniały, po prostu.
- Całkiem spoko. Wiesz, że na
ogół słucham czegoś zupełnie innego, ale coś w tym jestem. Nie potrafię dokładnie określić co. Chcę słuchać dalej... – mówiła marzycielskim głosem moja towarzyszka.
- Dokładnie. Jest przyjemnie.
- A teraz Pass me by. Chcę ją zadedykować osobie, która chyba wie, że o nią chodzi.- zaśmiał się szyderczo Ross. Jestem pewna, że jego celem było zdenerwowanie mnie.
- O… Jakie to słodkie! – zagruchała Eleonor.
- Och, Nora. On wcale nie jest słodki. Wątpię, żeby to alkohol tak na niego zadziałał. On jest dziecinny,
nie wie co to miłość. Tylko tak pogrywa, rozumiesz? A ten gest tylko pogorszył
jego sytuację w moich oczach. To nie miało być miłe, tylko wredne…
- I can’t let you pass me by…- zaśpiewał ostatnie słowa. Wiedziałam, że na mnie patrzy. Nie tylko dlatego, że
czułam na sobie jego wzrok. Eleonor po prostu przeżywała i cały czas szeptała:
- Patrzy…. On patrzy. Fee… On
patrzy na ciebie wciąż….
- Skończ. To naprawdę nie jest nic miłego z jego strony. Nie powinnaś odbierać tego pozytywnie, więc przestań. Powiedz mi lepiej
jak ci się w końcu układa z Erickiem?
- Jest dobrze. Ma teraz problemy
na studiach, bo wykładowca go średnio lubi. Ale daje radę. Ostatnio rzadziej
się spotykamy, bo musi się uczyć. Czasem do niego przychodzę i robię mu
herbatkę. Wygląda jak chodzące nieszczęście. Jak będzie po zaliczeniu, to
pójdziemy na jakąś imprezę, żeby go rozruszać.
- No jasne. Kurde, architektura,
ciężka sprawa.
- Sophie... Ja... Czuję się winna, ale już chyba nie czuję do niego tego, co czułam przez półtora roku. Ja się zmieniłam, on się zmienił i nie chcę, by było jak kiedyś. Chyba pragnę czegoś innego... Ale tak w duchu, sama przed sobą boję się tego przyz...
- Dziękujemy Wam bardzo.
Jesteście wspaniałą publicznością. Do zobaczenia. – rzekł bardzo głośno Ross, przerywając wypowiedz Eleonor. To dziwne, na scenie
w ogóle nie przypominał chama, którym w rzeczywistości najprawdopodobniej był.
- No nie ważne. Czasem zastanawiam się, czemu nie poszłam na architekturę jak on. Co ja będę miała po balecie? - kontynuowała.
- Ja mam to samo. Odrzuciłam, kurde, medycynę… Jestem głupia.
- Ale chyba lepiej robić coś co
się kocha, niż się męczyć, nie?
- Na pewno. Ty chociaż wiesz
co kochasz. Ja nie jestem pewna…
Nagle przyszedł do mnie sms.
Hej, Fee! Jak koncercik? Zaraz do Ciebie przyjdę, nie masz
nic przeciwko?
Ratliff
- Kto to? – zapytała Eleonor.
- Ratliff. Ten, którego wczoraj
poznałam. Tylko wtedy nie wiedziałam, że to jakiś super star. Może do nas dołączyć?
- No jasne! Jeżeli mówisz, że
jest w porządku, to nie mam nic przeciwko!
Czekamy! Bądź jak najszybciej.
Fee
- Będzie śmiesznie jak przyprowadzi twojego wczorajszego amora - śmiała się wrednie Nora.
- Mam nadzieję, że tak się nie stanie – mówiłam zapisując numer
Ratliffa w komórce. – A zresztą, jak chce to może przyjść. Jest mi obojętny.
- Ale to by było trochę niezręczne, nie sądzisz?
- Oj byłoby i to bardzo – powiedziałam robiąc skwaszoną minę, która
bardzo rozśmieszyła moją rozmówczynię. – Wyobrażasz to sobie? Hej, chciałeś
mnie wczoraj przelecieć, ale uderzyłam cię z liścia. Świetny występ!
- Ale głosik to ma uroczy.
- W ogóle jest dość uroczy. I okropny. Cham i prostak.
- Witajcie dziewczęta – przerwał nam uśmiechnięty szatyn. – Jestem
Ratliff, a Ty?
- Eleonor. – zagruchała moja koleżanka podając rękę przybyłemu.
Oj, chyba jej się spodobał pomyślałam. W sumie-nic dziwnego. Był urzekający, a z Erickiem bardzo słabo jej się układało.
- Bardzo ładne imię bardzo ładnej dziewczyny – uśmiechnął się całując
jej rękę. Po chwili jednak puścił i podszedł do mnie. – Fee, moja kochana!
Wybacz, że ci wczoraj nie powiedziałem, czym się zajmuję. Ludzie czasem trochę
inaczej mnie traktują, gdy wiedzą, że jestem sławny.
- Aphi! Sądzisz, że to by coś dla mnie zmieniło?
- Pod koniec naszej rozmowy już wiedziałem, że nie. Ale na początku znałem tylko twoje imię, więc nie wiedziałem, co myśleć. A głupio byłoby tak nagle wypalić ,,słuchaj, jednak powiem ci czym
się zajmuje, bo jesteś okej. Jestem dość sławnym muzykiem, jutro mam występ w The Night’’.
Swoją drogą, co ty robisz w takim klubie? Jesteś jakąś bogatą dziedziczką, czy
może jako aktorka, już zagrałaś w jakimś bardzo znanym filmie?
- Historia przez którą lubią nas w tym klubie i mamy zawsze otwarte
drzwi jest bardzo komiczna. Chcesz ją poznać?
- No oczywiście! – rozochocił się Ell.
- Więc, kiedyś mieli problem z nagłośnieniem. To był ważny wie…
- Hej, hej, hej – krzyknął chłopak, którego Ross przedstawił mi jako
Rocky’ego. – A cóż to za wspaniałe damy? I jakim cudem z tobą rozmawiają?
Jestem Rocky. – rzekł szeroko się uśmiechając.
- Rozmawiają ze mną, bo nie jestem tobą. – odciął się Ratliff.
- Ale śmieszne, he he he. A Panie jak się nazywają?
- Ja jestem Sophie, czyli Fee. A to Eleonor. – rzekłam przyjaznym tonem. Chłopak był wysokim szatynem z ciemnymi oczami. Wyglądał na wesołego i
miłego kawalarza. Od początku zrobił na mnie dobre wrażenie.
- Mogę się dosiąść?
- Jasne – zaprosiłam go ruchem ręki. – Bardzo dobry występ chłopaki. Super się was słucha.
Rozmawiało nam się przyjemnie, więc nie zorientowaliśmy się, że minęło czterdzieści minut. Jestem bardzo komunikatywna i lubię poznawać nowych ludzi. Z natury dużo mówię i często się śmieję. Wśród moich znajomych jestem często postrzegana jako osoba, dzięki której na spotkaniu panuje dobry humor. Mam nawet wrażenie, że jestem trochę zobowiązana do podtrzymywania zabawy. Ma to swoje plusy i minusy. Miło jest, gdy ludzie postrzegają cię tak pozytywnie. Jednakże czasem mam wrażenie, że mówię zbyt dużo, męcząc innych. Oni oczywiście zaprzeczają i przekonują mnie, że mam mylne odczucia.
W tym towarzystwie było zupełnie inaczej. Nie musiałam się starać o dobrą atmosferę, ona po prostu sama się pojawiła i sama się utrzymywała. Każdy z uczestników rozmowy mówił bardzo dużo, co sprawiało, że czułam się nadzwyczaj komfortowo. Jakbym była wśród swoich. Jak to możliwe,
że oni są tak zajebiści, a Ross jest takim chamem? Pomyślałam.
- O, przepraszam bardzo. Smsik przyszedł. Jeżeli już rozmawiamy o
telefonach, mógłbym poprosić wasze numery? – zapytał Rocky.
- Eleonor! Ja jeszcze twojego nie mam, co za skandal! Pozwolisz, że
szybciutko nadrobię… - rzekł Ratliff z przejęciem. Moja przyjaciółka wzięła do ręki jego telefon i wpisała się jako ,,Wspaniała Eleonor’’.
- Skromniutka. – zaśmiał się szatyn patrząc na nowy kontakt w swoim
IPhonie. Ja w tym czasie wpisałam obydwa numery Rocky'emu.
- Mój braciszek pyta gdzie jesteśmy. Chyba chce do nas dołączyć – powiedział, gdy oddałam mu telefon. – Haha, a propos Rossa. Opowiadał ci już
wczoraj o tej dziewczynie z imprezy? Podobno była niesamowita i uderzyła go w
policzek - zwrócił się ze śmiechem w stronę przyjaciela. Spojrzałam na minę Eleonor.
Tak jak ja od razu zainteresowała się sytuacją. – Słuchajcie. Tak przeżywał!
,,Jak ona mogła mi się oprzeć? Było w tym coś intrygującego, chyba mi się
podobało’’. Swoją drogą to okropne, że się do niej przystawiał po zaledwie
dwóch godzinach rozmowy. Zrobił z siebie totalnego durnia, którym w sumie
często jest. Ale chyba go polubicie dziewczyny, na ogół to bardzo fajny gość.
Może nie dla kobiet, ale dla przyjaciół owszem. A was raczej potraktuje jako
przyjaciółki, więc luz.
O matko, o matko, o matko! Nie chcę go teraz zobaczyć. Będzie nieprzyjemnie, gdy dowie się co Rocky właśnie powiedział. Takie myśli przelatywały mi przez głowę. Zaczęłam panikować. Jak mogłam panikować z takiego powodu? Zachowałam się jak dzieciak...
- Kurde! Już pierwsza w nocy, a ja jutro mam zajęcia na uczelni! Nora,
musimy się chyba powoli zwijać.
- Już jest tak późno? Rzeczywiście, ja mam balet jutro o dziewiątej. – skłamała moja przyjaciółka. Dzięki Bogu, że tak mi pomaga!
- Nie pogniewacie się chyba jak już pójdziemy, co? – zapytałam
szukając banknotów w torebce, by zapłacić za drinki.
- Nie, no co wy! Ale, ale. Przed naszym wyjazdem jeszcze was gdzieś
wyciągniemy. Jeżeli macie jutro czas, to możemy się nawet jutro spotkać. Znamy
tu w sumie mało osób. – powiedział Rocky.
- Będziemy w kontakcie telefonicznym, ok? – uśmiechnęłam się szczerze. Bardzo chciałam się z nimi ponownie zobaczyć.
- Jasne. I Fee… Weź te banknoty! Zapłacimy, niczym dżentelmeni! Do
zobaczenia jutro. – rzekł Ratliff. Przytuliłyśmy ich na pożegnanie i
skierowałyśmy się w stronę wyjścia. Gdy przechodziłyśmy przez próg zauważyłam Rossa podchodzącego do stolika. Z ruchu
jego warg wyczytałam coś w stylu ,,Co ona tu robiła? Znacie ją? Rozmawialiście
o mnie?’’.
***
O matko, która godzina? Pomyślałam. Zaspana ledwo odblokowałam telefon, który pokazywał czwartą nad
ranem. Kto o tej porze pisze smsy? Numer nieznany.
Przepraszam Cię za Rocky’ego.
Wcale nie mówiłem, że jesteś wspaniała. Nie myśl sobie.
Ross
Skąd on do diaska ma mój numer?
Skąd Ty do diaska masz mój numer?
Wkurzona i bezczelnie obudzona
Fee
Na odpowiedz nie czekałam dłużej niż dwadzieścia sekund.
Powiedzmy, że mam wszystko co
chcę. Oprócz Ciebie.
Co to za tani tekst? Jeżeli tak podrywa laski, to współczuję.
Chcesz mnie tylko fizycznie, dlatego nigdy nie będziesz mnie miał.
Co
ja mu odpisałam? To było zbyt miłe. Nie myślę, jest w
końcu czwarta nad ranem! Powinnam napisać coś chamskiego, a nie...
Modlę
się, żebym Cię chciał tylko w ten sposób… Mam nadzieję, że tak jest.
Co to ma być? Nie odpisuję. Dość
tych gierek.
_________________________________________________________________________________
Mam wrażenie, że ten rozdział jest zbyt słodziutki. Wszystko takie piękne ładne... Chyba nie jestem z niego zadowolona. Ale dalej już nie będzie tak milutko, promise! Czekam na Wasze opinie:)
nie jest zbyt słodziutki, jest spoko :d kilka razy sie zasmialam ahh Rocky i Ell, idealnie ich opisalas wedlug mnie i te ich drobne przekomarzanie sie :D widze,ze Fee ma problem z przeknoaniem sie do Rossa zupelnie jak moja Kylie haha on to jest biedny :D fajnie,ze wyciagnal jej nr tel od Rocky'iego (albo Ratliffa), mam nadzieje,ze ona sie spotka z nimi wszystkimi i cos zaiskrzy miedzy nimi szybko :D mega lubie Twojego bloga (badz zaszczycona bo to jeden z 3 ktore czytam aahha ) nie no serio, nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu, buziakiiii xxxxx
OdpowiedzUsuńCzułam się jakbym tam była, w sumie napiłabym się drinka i porozmawiała z nimi. Już myślałam, że poczekają na Rossa a te spryciule się urwały, Lubię Normę jest taka życiowa, mam nadzieje, że Ratliff skradnie jej serce a może będzie jakiś kwas pomiedzy jej obecnym chłopakiem a nim? Rozdział mi się podobał i wcale nie był słaby, nie w każdym musi się lać krew :) Czekam na ciekawe rozwinięcie tej znajomości, wszystkie blogi, które czytam są na takim etapie, chciałabym już przeczytać o tym first kiss więc dziewczyny piszemy piszemy rozdziały hahaha :) Co do stylistyki to jest lekka i przyjemna, nie zapętla się w mojej głowie, nie muszę zbytnio główkować czy się zastanawiać, czyta się jednym tchem ❤️ Życzę weny dużo dużo!!
OdpowiedzUsuńNorę*
UsuńPrzepraszam Cię bardzo, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale jakoś mi to umknęło. Dzisiaj wszystko nadrobiłam… i kochana, nie masz za co dziękować. Komentowanie Twoich rozdziałów, to czysta przyjemność. Prowadzisz świetnego bloga.
OdpowiedzUsuńFee nieźle mu pocisnęła z tym sms'em "Chcesz mnie tylko fizycznie, dlatego nigdy nie będziesz mnie miał". Ja bym tak nigdy *raczej* nie napisała nikomu xd haha. Jeszcze raz Cię przepraszam, że nie skomentowałam. Mam nadzieję, ze mi wybaczysz ;*
Całuski i weny Ci życzę
~Julia~
Ps. Zapraszam do siebie na nowy rozdział R5-my-love-story.blogspot.com ;D
Świetny rozdział i jaki długi <3 uśmiechałam się czytając, odkąd Ratliff i Rocky do nich dołączyli i ta wymiana sms'ów na końcu, super ;) a z racji tego, że ma nie być już tak milutko, czekam jeszcze bardziej na następny ;p
OdpowiedzUsuńO matko! Ten blog jest genialny <5 Jak mogłam wcześniej na niego nie wpaść?
OdpowiedzUsuńTwój styl pisania... No po prostu brak słów. Masz ogromny talent *.* Sama chciałabym tak dobrze pisać. Od dziś czytam nałogowo i komentuję każdy post.
xoxo
~Bekuś~