sobota, 8 listopada 2014

Rozdział dziewiąty.

                - Cześć mała – rzekł na przywitanie.
                - Nie nazywaj mnie tak – odparłam nieprzyjemnie. –Nie myśl sobie, że już nie jestem zła.
                - Zdaję sobie sprawę, że jesteś. I nie dziwię się, zachowałem się jak dupek – mówił to normalnym tonem. Takim niewzruszonym.
                - Wkurzasz mnie. – Ross prychnął, gdyż moje słowa widocznie go rozbawiły. – Co cię tak cieszy? Grabisz sobie… Powinieneś mnie teraz przeprosić i starać się, bym ci wybaczyła. Jeżeli ci zależy.
                - Gdyby mi nie zależało, sądzisz, że targałbym tu stolik przez połowę parku? Myślisz, że wciskałbym się w ten garniak? – Rzeczywiście, w rozpiętym, czarnym garniturze, białej koszuli i muszce wyglądał oszałamiająco. Przez to moja postawa niewzruszonej i złej została trochę zachwiana, gdyż po pierwsze jestem typem osoby, która szybko przestaje się gniewać, a po drugie, ciężej było się denerwować, gdy stojącym przede mną mężczyzną był Ross w garniturze. Ross na którym, pomimo wszystko, nadal mi na nim zależało i Ross, który wyglądał naprawdę oszałamiająco.
                - Nie wiem… Gdyby było ci przykro nie mówiłbyś do mnie tak, jakbyśmy rozmawiali o jakości babeczek.
                - Ej przepraszam, okej? – Zbliżył się do mnie i wyciągnął rękę, jakby oczekując, że ją złapię. Nie zrobiłam tego jednak, gdyż chciałam, by ton jego głosu stał się bardziej uczuciowy. Autentycznie, miałam wrażenie, że rozmawiam z robotem, a to mnie nie przekonywało.
                Gdy widzę, że komuś zależy bardzo szybko wybaczam. Jestem pamiętliwa, ale wybaczam. Kiedyś, będąc jeszcze dzieckiem, powiedziałam sobie, że chociażby nie wiem jak życie dało mi w kość, pozostanę dobra i będę dawać ludziom drugą szansę. Gdy jest się dzieckiem wszystko wydaje się łatwiejsze. Zwykłam myśleć, że mogę zaprzestać wywozu koni na rzeź, że mogę ukrócić ich cierpienie. Zwykłam myśleć, że możemy zrobić wszystko, jeżeli tylko bardzo chcemy. Niestety, z wiekiem stajemy się bardziej świadomi, a cały ten optymizm znika. Bo przecież ile osób jest utalentowanych, a świat nigdy o nich nie usłyszał? Ile osób walczy o zawyżenie norm przewozu koni? Miliony w obu przypadkach.
                Często małe dzieci mnie denerwują. Płaczą i oczekują, że mama przyniesie im wszystko co zapragną, a na dodatek pogłaszcze po głowie. Ale z drugiej strony, czy to nie jest urzekające? Chciałabym nadal tak mocno wierzyć, że mogę wszystko, zaczynając od dostania zabawki ze smyka, a kończąc na byciu wybitną aktorką. Jednakże każdy kolejny rok, począwszy od pierwszych poważnych prac klasowych, sprawia, że małe dzieci z optymistycznych i bojaźliwych stają się realistami, którzy nie wierzą już, że wystarczy chcieć.
                Chciałam więc-według moich dziecięcych zasad, których starałam się przestrzegać, by nie zatracić się do końca w brutalności życia-dać Rossowi drugą szansę. Jednakże ton, który towarzyszył blondynowi sprawiał, że moja chęć rozmowy z nim ulatywała z każdą sekundą. Nie wyglądał, jakby żałował.
                - Przepraszam. Naprawdę. – Zauważając, że nie wyciągam do niego dłoni, podszedł bliżej. Dostrzegłam smutek w jego oczach, a kolejną zasadą, którą kiedyś sobie ustanowiłam było to, że oczy nie kłamią. Są odzwierciedleniem naszej duszy, prawdziwych uczuć. Jeżeli tak jest naprawdę, dusza Rossa była bardzo zaniepokojona.
                - Dlaczego tak ze mną rozmawiasz? Nie potrafisz po prostu okazywać swoich uczuć? Jak jest dobrze to jest dobrze, a jak coś się pieprzy to stajesz się bezuczuciową maszyną, której nic nie obchodzi! – Słów tych nie wypowiedziałam krzycząc, ale nie wypowiedziałam ich również normalnym tonem. Można było wyczuć moje zdenerwowanie. Gdyby Ross mi nie przerwał, prawdopodobnie nakręciłabym się bardziej, zapominając o samokontroli. Niestety, to była rzecz, której w sobie nie lubiłam. Na ogół ciężko było mnie rozzłościć, ale gdy miałam gorszy dzień, a coś naprawdę wyprowadziło mnie z równowagi, to zakończenie rzadko bywało miłe, a ja przez kolejne dni wypominałam sobie, jaka jestem głupia i dziecinna, mówiąc wszystko, co mi ślina na język przyniesie.
                - To nie tak, że nie obchodzi, jasne? - Uniósł się. Wolałam jednak zdenerwowane wydanie Rossa, aniżeli to zupełnie bezemocjonalne.
                - Ach tak? Jeżeli by cię obchodziło to zrobiłbyś coś, żebym tu teraz z tobą została i wysłuchała co masz mi do powiedzenia. O ile masz mi cokolwiek do powiedzenia. – Odwróciłam się od niego i ruszyłam przed siebie.
                - Przestań Fee. Czego ty ode mnie oczekujesz?
                - Żebyś przestał udawać! – wrzasnęłam, nadal nie odwracając się w stronę blondyna. Miałam dosyć tej szopki. Sytuacja była naprawdę chora, a ja czułam, że jego każde kolejne słowo nakręca mnie coraz bardziej.
                - Tak? Tego chcesz? – Złapał mnie za rękę i przekręcił tak, że patrzyłam prosto w jego rozzłoszczone oczy.
                - Oho! Jeszcze mi powiedz, że ty tu jesteś zdenerwowany. No chyba żart – prychnęłam, zakładając ręce na biodra.
                - Mam psychozę, dobra? – powiedział jednym tchem. Poczułam się głupio. Nie dlatego, że Ross ma chorobę psychiczną, ale dlatego, że tak na niego naciskałam. Nagle zrozumiałam, co było powodem jego bezuczuciowości. Nie wiedział jak to z siebie wyrzucić, za to ja nie wiedziałam jak się zachować.
                - Przepraszam? – Było to bardziej pytanie, aniżeli twierdzenie.
                - Za co? Za to, że mam nierówno pod sufitem? – prychnął.
                - Nie. Za to, że tak na ciebie naskoczyłam. – Nastąpiła chwila ciszy, podczas której nasze oczy pozostały w stałym kontakcie. – W sumie nie przepraszam. – Uniósł brwi, jakby pytając do czego zmierzam. - Nie przepraszam, bo twoja psychoza nic nie zmienia. Zachowałeś się jak frajer i miałam prawo być na ciebie zła. Wyglądałeś obojętnie. Jakby wcale ci nie zależało.
                - Nie jestem obojętny. – Złapał moją rękę. – Chyba bałem się, że mnie zostawisz.
                - Naprawdę? Tylko dlatego, ze masz psychozę?
                - Wiesz, to nie jest tylko… - Delikatnie spuścił wzrok, a jego maska została na dobre zdjęta. Zrobiło mi się go żal, bo zrozumiałam, że to co zrobił było przecież ludzkie i oczywiste. Zachowywał się tak, bo nie wiedział czego się spodziewać, a w głowie miał zapewne wielki mętlik.
                Przytuliłam się do niego i poczułam jak rozluźnia mięśnie. Chciałam objąć go całego, tak, by poczuł się bezpiecznie. Nie było to jednak możliwe z racji tego, że Ross był wyższy o głowę i znacznie szerszy(co w sumie sprawiało, że wyglądałabym przesłodko w jego ramionach. Niczym Calineczka. Ale pomińmy tę fantazję). Pogładziłam go delikatnie po plecach, a on objął mnie w pasie. Jego włosy smyrały mnie po policzku, a długie ramiona byłby zapewne w stanie zatoczyć dwa kółka wokół mej talii.
                - Mój kuzyn miał schizofrenię, jeżeli to cię jakkolwiek pocieszy – uśmiechnęłam się delikatnie, próbując dodać mu otuchy. Odsunęłam się i spojrzałam mu w oczy.
- No, rzeczywiście pocieszające, że jest więcej takich posranych ludzi jak ja – roześmiał się prawdziwie.
– To co, opowiesz mi coś dokładniej? 
                - Jasne. – Kąciki jego ust uniosły się delikatnie ku górze, a ja kompletnie zdążyłam już zapomnieć, że zaledwie minutę temu byłam skłonna wydłubać mu oczy. – Najpierw proszę usiąść, madame. Nie targałem tu tych rzeczy nadaremno – rzekł, odsuwając krzesło.
                - Trochę głupio, że ty wyglądasz tak przystojnie, a ja… A ja tak – wskazałam ręką na swój strój.
                - Przystojnie mówisz? – Brew Rossa uniosła się zalotnie.
                - Wiem, że w twoim przypadku wyglądać przystojnie graniczy z cudem, ale dzisiaj ci się udało.
                - Ta jaka zabawna.
                - Wiesz co jest jeszcze zabawniejsze? Że wyglądam jak Riker.
                - Rzeczywiście, czysty Riker. Twarz taka sama, kolor włosów i pewnie w spodniach też to samo – rzekł blondyn, śmiejąc się cicho.
                - Ten jaki zabawny. - Przez parę kolejnych sekund uśmiechaliśmy się, ciągle utrzymując kontakt wzrokowy. Obydwoje zdaliśmy sobie jednak sprawę, że nadszedł czas, bym dowiedziała się czegoś więcej o chorobie Rossa.
                Wiedziałam, że blondyn chciałby to jak najszybciej przeskoczyć i choć to chwilowe rozluźnienie z pewnością sprawiło, że atmosfera zelżała, Ross wiedział, że im wcześniej zacznie, tym wcześniej skończy. Spuścił wzrok, po czym znowu podniósł go na mnie, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Nie był on jednak przyjemny. Był to raczej jeden z tych niewygodnych grymasów, które robiły za uśmiech, choć ledwo łapały się tego słowa.
                - Wiesz co to psychoza? – zapytał.
- Psychoza to bardzo ogólnikowe określenie. W sumie wiele osób używa tej nazwy do nazwania wszystkich nienormalnych zachowań. Coś więcej?
- Niestety, dokładnej nazwy ci nie podam, bo nazywają to po prostu psychozą. Dobra. Jak zapewne wiesz, zaburzenie afektywne dwubiegunowe to gdy w twoim ciele mieszkają niejako dwie osoby. To nie u mnie. Moje stany to zaburzenia spostrzegania, świadomości. Omamy, halucynacje, urojenia.  Co prawda tracę kontrolę nad sobą, ale to nie dlatego, że jakiś drugi Ross wkracza do akcji. Czasem, podczas ataku, gdy patrzę komuś w oczy mam wrażenie, że czytam jego myśli. To oczywiście kłamstwo. I chodzi o to, że w tych momentach czuję się wyjęty. Nie wiem jak to określić. Wyjęty ze swojego ciała? Wyjęty z rzeczywistości? Wszystko jest wolniejsze i bardziej przerażające. Sposób w jaki ludzie się poruszają, sposób w jaki na mnie patrzą. – Spuścił głowę, choć zdążyłam zauważyć, że jego oczy przybrały nieprzyjemny wyraz. Widziałam, że przypominanie sobie tych sytuacji sprawia, że Ross zaczyna w pewnym sensie odczuwać dyskomfort, towarzyszący mu podczas napadów. – Nie myśl, że jestem jakimś głupkiem, który dramatyzuje. To jest okropne. Nie potrafię teraz wyobrazić sobie tego uczucia, ale wiem, że nigdy nie czuję się tak samotny i przestraszony jak w momencie ataku. Miałem tylko trzy. Pierwszy zdarzył się, gdy miałem trzynaście lat. Zobaczyłem wtedy jak dwóch mężczyzn gwałci kobietę. Obudziłem się w nocy i wszystko przed moimi oczami falowało. Było takie… Chore. I usłyszałem krzyk. Niewiele pamiętam. Wiem, że widziałem tych mężczyzn. Próbowali dobrać się do Rydel. Byłem przerażony, a jednocześnie próbowałem ją bronić. Zdemolowałem chyba połowę jej pokoju. Psychozie nie można zapobiec. Można jedynie leczyć jej objawy. Tak więc miałem spotkania z psychoterapeutą przez pierwsze dwa lata, ale potem je odpuściliśmy. Biorę tylko leki. Natomiast odkąd tu przyjechałem, miałem aż dwa napady. Przez parę lat nic, a tu, w Nowym Jorku, nagle dwa. To dużo.
                - Rzeczywiście dużo. Czemu? – zapytałam krótko.
                - Więc… Moje ataki są prawdopodobnie gdy się niepokoję. Gdy pojawia się coś nowego, coś czego się boję lub gdy nie chce czegoś stracić. Po prostu z jakiegoś powodu w mojej podświadomości wzrasta lęk.
                Ross spuścił wzrok, a gdy go podniósł, napotkał mój. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco, chcąc dać mu do zrozumienia, że nie powinien w żaden sposób czuć się przede mną niekomfortowo.
                - Rozumiem. – Złapałam go za rękę. – Ross, zdajesz sobie sprawę, że to nic między nami nie zmienia, prawda?
                - Cieszę się – uśmiechnął się delikatnie, a w jego oczach zauważyłam wesołe iskierki. Wiedziałam wtedy, że słowa, które wypowiedziałam, choć dla mnie oczywiste, pomogły mu. – Więc, pytaj! Pytaj o co chcesz – rzekł, ożywiając się.
                - Hm… Okej. Mam limit? – zaśmiałam się.
                - Zobaczymy, jak na razie korzystaj – puścił mi oczko.
                - Dobra. Powiedz mi dlaczego wtedy uderzyłeś Alexę?
                - Właśnie wtedy miałem napad. Zanim Alexa i Rocky weszli do apartamentu byłem sam. Siedziałem na kanapie i nagle słońce zasłoniły chmury, a całe wpadające przez światło okno zniknęło. I wiesz, to była w sumie prawie końcówka dnia, ale nadal było jasno. Tylko powstał taki jakby cień, a strumień światła, który był naprawdę jasny, w sekundę po prostu zniknął. I wtedy telewizor zaczął działać jakoś wolniej. Podszedłem do okna, ale wydawało mi się, że chodzę jak naćpany. Wolno, mozolnie. Potykałem się o wszystko. Zrobiło mi się strasznie duszno i pomyślałem, że jestem w piekle. Zacząłem się pocić. Podszedłem do okna, a za nim zobaczyłem szarość. Dosłownie nic więcej, po prosu puste, szare pole. I autentycznie myślałem, że to piekło. Niezła jazda, co? – uśmiechnął się delikatnie, choć wiedziałam, że wcale nie był rozbawiony. Używał luźnego słownictwa, ale wiedziałam, że nie robił tego naturalnie. Wręcz przeciwnie, bardzo starał się, by wyglądał jakby mówienie o tym było dla niego naturalnie bezproblemowe. – Wtedy wszedł Rocky z Alexą. Poruszali się tak przeraźliwie, jakoś… Hm… Dziwnie. I chwiali się. – Spojrzał mi w oczy i wzruszył ramionami, dając do zrozumienia, że nie potrafi tego opisać. – Alexa bardzo głośno się śmiała, a jako że myślałem, że jesteśmy w piekle, ubzdurałem sobie, że to kłamstwo. Myślałem, że Rocky kazał jej się śmiać i udawać wesołą. No bo przecież kto cieszyłby się, będąc w piekle? Więc myślałem, że ją zahipnotyzowano, albo coś w tym stylu. W sumie to nawet nie wiem, co sobie myślałem. Moje myśli nie były jakoś szczególnie uformowane. Aczkolwiek coś mi w tym wszystkim nie pasowało, więc ją uderzyłem, mając nadzieję, że się ocknie. Chyba stwierdziłem, że taka forma ocucenia ją będzie najlepsza. Nie to, że uderzyłem ją z pięści czy coś. Wiesz, tak w policzek… Może nie jakoś szalenie delikatnie, ale też nie mocno. Nie chciałem jej zranić. Chciałem ją obudzić – mówiąc ostatnie zdanie, Ross nakreślił palcami cudzysłów. – Tak się budzi teraz ludzi, wiesz? Bijąc ich – uśmiechnął się blado.
                - No, no. Nie wątpię – zawtórowałam mu. Po chwili jednak spuściłam głowę, gdyż wiedziałam, że jeżeli utrzymam z nim kontakt wzrokowy, to Ross na pewno zauważy, że coś jest ze mną nie tak. Chciałam bowiem zadać jeszcze jedno pytanie, choć jakaś część mojego umysłu usilnie mnie przed tym powstrzymywała.
                - Co jest? – Seriously? Cholera, musiałeś zauważyć?
                - Nic w sumie – uniosłam delikatnie kąciki ust, ponownie patrząc mu w oczy.
                - Aha. No widzę. Dziewczyno, zawsze mówisz co myślisz, co ci się teraz stało? Mowę odjęło?
                - Tak. Wyczerpałam swój limit zadawania pytań na dzisiaj.
                - Nic takiego nie powiedziałem. Poza tym, zadałaś tylko jedno. Jeżeli to jest limit dla ciebie, to współczuję. Czekam. – Jego wzrok przeszywał mnie na wskroś, wiercąc mi dziurę w brzuchu. A raczej głowie.
                - Dobra, już dobra. Kto to ta Katy? – Uniosłam ręce w geście kapitulacji.
                - Zazdrosna? – uśmiechnął się zawadiacko.
                - Chyba śnisz. A teraz odpowiadaj na pytania. Wedle twoich słów, jeszcze nie wyczerpałam limitu. Czekam. – Role się odwróciły, co mi osobiście bardzo odpowiadało.
                - Dobra, dobra! Nie zastrzel mnie tylko. Katy to przypadkowa dziewczyna napotkana w klubie.
                - Mhm… - burknęłam. Nie wiedzieć czemu nie satysfakcjonowała mnie ta odpowiedź. Ross najwyraźniej to zauważył, gdyż, nie zmuszając mnie do zadawania kolejnych pytań, kontynuował.
                - Chyba chciałem się trochę rozluźnić. Poszedłem do klubu. Riker kupił mi piwo, a potem mu zniknąłem. Potańczyłem z nią trochę, a potem już wiesz, co prawdopodobnie by się stało.
                - Mhm… - potwierdziłam, nadal nie patrząc mu w oczy.
                - No nie mów, że jesteś zła.
                - Nie jestem.
                - Widzę.
                - No dobra, jestem – uniosłam wzrok, przybierając pewną siebie minę.
                - Dlaczego?
                - Nie wiem – wzruszyłam ramionami.
                - Ej, Fee. Przecież jestem tylko chłopakiem. To chyba normalne, że czasem chcę się tak rozładować.
                - Tak, tak, wiem.
                - No to o co chodzi?
                - O to, że mi to nie pasuje, okej? Wiem. Wiem jakie jest życie. Brutalne, bla, bla. Wiem jacy są mężczyźni, że lubicie seks bez zobowiązań i w ogóle. I choć staram się to akceptować, to nie potrafię. Jakoś nie toleruję do końca tego, że porządny chłopak, by się zadowolić, bzyka jednorazowo jakąś laskę. Nie przejmowałabym się, gdybyśmy nie byli tak blisko i gdybym nie uważała, że to, hm… Że to dla ciebie pewnego rodzaju poniżenie. Chyba uważam, że jesteś ponad to. A jeszcze bardziej przygnębiające jest to, że dla ciebie to nic wielkiego.
                Blondyn nie odezwał się ani słowem. Z jednej strony wiedziałam, że nie powinnam na niego naskakiwać. Był przecież tylko człowiekiem, a do tego młodym. Mimo to nie chciałam, by moi przyjaciele robili coś takiego. Powinnam ich akceptować takimi, jacy są, ale… Ale po prostu nie chciałam. Oczywiście, nadal przyjaźniłabym się z Rossem, gdyby sypiał nawet i z połową miasta, ale nigdy bym tego do końca nie zaakceptowała. Prawdopodobnie próbowałabym tego nie zauważać.
                Po prostu wydaje mi się to chore. I gdyby robił to Riker czy Rocky nadal by mi się takim wydawało. Mimo to, siedząc wtedy przed Rossem, uświadomiłam sobie, że łatwiej byłoby mi to zaakceptować w przypadku kogokolwiek innego, ale nie jego.
                - Przepraszam… Tak już jest. – Podrapał się po głowie, a ja wiedziałam, że poczuł się niezręcznie.
                - Nieważne. Nie powinnam pytać.
                - Nie, nie. – Wstał ze swojego krzesła, podszedł do mnie i klęknął, łapiąc mnie za rękę. – Nie wiem, czy powinienem powiedzieć, że mogę ci obiecać, że już tego nie zrobię. Bo nie jestem pewny, że tego nie zrobię. Ale, jeżeli nie chcesz mieć przyjaciela, który lata na dziwki, by się rozładować, postaram się – zaśmiał się, sprawiając, że mój grobowy nastrój również odszedł w zapomnienie.
                - Idziemy? – zapytałam.
                - Gdzie?
                - Przejść się. Nie chcę tu tak siedzieć. Co z tym stolikiem i  krzesłem? – zapytałam, wstając.
                - Walić to. Może jakaś zakochana parka zrobi z tego kiedyś użytek. Zabieramy tylko ciasto czekoladowe i widelce. – Ross potarł ręce, jakby był jakimś złodziejem, który kradnie coś, co sam przecież przyniósł… Dzieciak.

- Martwię się o nich. Nie wracają, a już dwunasta. A co jeśli Fee się przestraszyła? – usłyszałam zdenerwowany głos blondynki. Och Rydel, czyżbyś odebrała swój telefon dupskiem?
                - Nie dramatyzuj mała. Fee jest ponad tym – odpowiedział Ellington. Dzięki przyjacielu!
                Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.
                - Ross! I jak? – krzyknęła Rydel. Och, szczęściarzu, Ty już w domu. A ja jestem przy klatce i w każdej chwili mogę zostać zastrzelona przez jakiegoś nachlanego menela.
Tak naprawdę moja dzielnica nie jest zbyt porządna, ale nie jest też na tyle patologiczna, żeby prawdopodobieństwo stracenia życia było wyższe niż trzydzieści procent. W sumie plusem było to, że na około mieszkało dużo starszych, samotnych ludzi. Uwierzcie mi, że nawet na drogim amerykańskim osiedlu(dopóki nie jest zamknięte)niebezpieczne jest chodzenie po zmroku. Na ulicy, na której ludzie boją się postawić nogę nawet w dzień, nie zamieszkałabym za dopłatą. To śmieszne, że w tak ,,idealnym’’ kraju, jeden krok w nieznany zaułek może cię kosztować życie.
                - Nic. – Głos Rossa był bez wątpienia wesoły.
                - Jak to? – dopytywała Rydel.
                - Nic i to jest najlepsze. Fee w ogóle nie zmieniła swojego patrzenia na mnie. To, że mam psychozę jakby jej w ogóle nie ruszyło. Poza tym, ma kuzyna schizofrenika.
                - Schizofrenia to nie twoja psychoza – rzekła poważnie Rydel.
                - Wiadomo, dwie odległe sprawy. Ale obydwie są chorobami psychicznymi, więc w pewnym sensie nie jest to dla niej totalna nowość.
                - Totalna nowość? Chłopie, wiesz, że ona się dostała do Stanforda*? Pisała chyba jakieś milion prac na temat chorób psychicznych. Ona jest naprawdę obeznana w tym temacie. Ogólnie w medycynie – rzekł Ellington, który-byłam pewna po sposobie jego mówienia-miał buzię pełną lodów ciasteczkowych.
                - No to właśnie. Poza tym, umówmy się, moja psychoza jest raczej lajtowa w porównaniu do tych wszystkich szaleństw. Idę spać, dobranoc.
                - Dobranoc! – krzyknęłam tak głośno, że przestraszyłam się, iż obudziłam mojego sześćdziesięcioletniego sąsiada zza ściany.
                - Fee? – zapytał zdezorientowany Ross.
                - Halo? – Głos Rydel nie był już przytłumiony. Byłam więc pewna, że wspaniałomyślnie przyłożyła telefon do ucha.
                - Brawo za spostrzegawczość. Lepiej późno niż wcale.
                - Poczekaj, dam cię na głośnik.
                - Wszystko słyszałaś? – zapytał blondyn.
                - Tak. Niestety nie dowiedziałam się nic nowego. To, że jestem super, mądra i wspaniała już wiem.
                - Śmieszne – odpowiedział sarkastycznie.
                - Nie śmieszne, a prawdziwe.
                - To ja ją nauczyłem jak być taką ninją – powiedział Ell. – Cholera, jakie zimne te lody – dodał, głośno chuchając.
                - No, no. Dzięki Rat za nauczenie mnie jak wyczuć moment, w którym Rydel odbierze nieświadomie telefon. Okej, idę spać, dobranoc. Dzięki za wieczór.
                - Uuuuuuuuuuuuuuuu, Ross miał randkę – krzyknął Rocky niesamowicie głośno. Byłam wręcz pewna, że wskoczył na blondyna.
                - Złaź ze mnie. – Yep, miałam rację. – To nie była randka…
                - Wy wszyscy o tym wiedzieliście, nie? Że Rydel do mnie napisała, bo chciała mnie zwabić? – przerwałam mu.
                - Zwabić – śmiał się Rocky. – Zwabić… Serio? Mówisz jakbyśmy cię wpakowali w jakąś pułapkę. Chociaż w sumie… Wieczór z Rossem to jedna z najbardziej bolesnych pułapek.
                - Ha ha. Śmieszne – odezwał się blondyn. Oczywiście-znów sarkastycznie.
                - Ale tak, Fee. Wiedzieliśmy o wszystkim.
                - Wy cwaniaki. Dobra, idę. Jutro piątek, mam poranną próbę z Troy’em, o trzynastej zajęcia, a jeszcze do skoczenia mam fascynujący esej dla pana Evansa. A jest dwunasta! – rzekłam zadowolonym tonem, który tak bardzo ociekał ironią, że aż możnaby się na niej poślizgnąć.






Ta da dam! Tajemnica Rossa wyszła na jaw. Mam nadzieję, że się tego nie spodziewaliście. W pewnym sensie chciałam przedstawić fakt, że naprawdę duża część społeczeństwa boryka się z chorobami psychicznymi tj. psychoza czy depresja. Nie myślcie więc, że tak sobie nagle coś wytrzasnęłam nie wiadomo skąd. 
Ogólnie, mam takie zakończenie na to opowiadanie, że aż nie mogę się doczekać! Cholera, zaskoczę Was. Mam nadzieję. Blog będzie miał jakieś dwadzieścia rozdziałów. Chyba.
Nie wiem czemu, coś mi w tym rozdziale nie leży. Tydzień temu miałam napisaną wersję, w której Ross był zupełnie inny na początku. Mimo to, tamta nie leżała mi jeszcze bardziej. 
Chyba moment, w którym Ross opisuje swoją chorobę powinien być jakiś bardziej. Tylko nie wiem co bardziej. Po prostu bardziej. 
Do tego nie mogę znaleźć żadnych słów zastępczych. Tutaj musicie mi wybaczyć. To jest notka od autorki, luźna i przyjemna. Więc nie będę spędzać kolejnych piętnastu minut na szukaniu zamienników, ok?
I mam teraz takie problemy z interpunkcją! Próbowałam wyłapywać błędy, ale zmęczenie chyba wygrywa.
Gdyby nie Sparrow(która napisała, że dzisiaj pisała część swojego rozdziału osiemnastego, czekając na fakturę w biedronce, tym samym motywując mnie do zrobienia ostatnich poprawek), nie wstawiłabym tego dzisiaj. Więc możecie jej podziękować. Oraz Raffy, która się niesamowicie mocno się do tego przyłożyła, bo to dzięki jej komentarzowi zaczęłam pisać 'drugie wydanie' tego rozdziału. Gdybym nadal tkwiła z pierwszym, to pewnie zeszło by dużo dłużej, bo próbowałabym zrobić z nim coś, żeby był znośny. A nie podoba mi się jak cholera(w sumie to też mi się nie podoba, ale chociaż nie 'jak cholera').
Przechodząc do spraw niezwiązanych z blogosferą:
1) Cieszycie się, że zobaczymy Rossa na wielkim ekranie? W sumie dobrze, że się trochę zaczyna oddzielać od Disney'a. 
2) Z okazji urodzin Rikera, musicie to obczaić. Śmiałam się jak głupia, oglądając ten filmik!
3) Znalazłam taki super trailer Raii! W ogóle ostatnio obczajałam Maię i ją strasznie polubiłam. Wydaje się być bardzo spoko. Jest dojrzała, ale sympatyczna. Jak ją zobaczyłam pierwszy raz w TBM to mnie do siebie jakoś nie przekonała, ale to było dawno temu. Od pewnego czasu autentycznie uważam, ze jest świetna. Plus, Ross tak uroczo się przy niej zachowywał czasami. Mam wrażenie, że naprawdę miał crush na Maię. I do tego ''Pass me by'', która w tekście ma ''Mexico'' tylko dlatego, że ''Puerto Rico'' jest za długie. To urocze, hahaha. Przykro, że go nie chciała, haha :p 
4) Przepraszam za akapity, nie wiem co z tym bloggerem... Powinny być równe.
5) Jestem pewna, że chciałam powiedzieć jeszcze o milionie innych rzeczy, podziękować komuś, albo coś, ale zapomniałam ._. Przepraszam,
A! Wiem, że w Ameryce nie sprzedają alkoholu jeżeli masz mniej niż dwadzieścia jeden lat. Jak mogę popełniać takie głupie błędy? Nie wiem... Dziękuję Pannie Mice, że mnie uświadomiła, co żem odwaliła. Cóż, teraz pozostaje mi już tylko kombinować. Plus jest taki, ze w collegach wszyscy piją, a imprezy są tak szalone, że aż strach pomyśleć. I tam się nie martwią o wiek. Jakoś będę kombinować...
Szukam kogoś do pisania dialogówek, bo mam wrażenie, że są inspirujące. (nazwa zastrzeżona, wymyślona przez Raffy. Cały stwór powstał dzięki Raffy i Sparrow, a ja po prostu sądzę, że to ciekawa rzecz więc też chcę spróbować).
I co myślicie o teledysku TALU? Ja nie jestem zachwycona. Uważam, że jest z dupy wzięty. Fajny filmik, ale mogli go dodać tak po prostu, a nie robić go teledyskiem piosenki. No super, że się na nim bawią, ale nie widzę połączenia z tekstem piosenki...
Mimo to bransoletka Delly z napisam 'Ratliff' trochę nadrabia!
Notka dłuższa od rozdziału. Sorki.
Co do psychozy - wiadomo, naczytałam się dużo na ten temat przed wstawieniem rozdziału. Wiadomo, że czasem będę coś przekształcać na swoją korzyść, więc nie będą to typowe ataki. Mimo to rodzajów psychoz jest milion i jeszcze więcej.

17 komentarzy:

  1. Wchodzę zaspana na bloggera i momentalnie się rozbudziłam jak zauważyłam nowy rozdział. Bi tylko Rika potrafi poprawić humor z samego rana. :D
    Tak więc…
    Psychoza? To mnie zszokowałaś.
    W sumie się cieszę, że tak jest, bo nigdy nie czytałam opowiadania z tą chorobą. Więc zaskoczenie było raczej pozytywne.
    Chociaż też troszkę mi smutno, gdy uświadamiam sobie ile ludzi przechodzi przez takie choroby jak na przykład, właśnie psychoza i wymieniona w rozdziale schizofremia. Albo wpisana w notce depresja. Ta myśl jest dla mnie w jakiś sposób przygnębiająca. Może dlatego, że przytłaczają mnie czasem myśli o cudzym cierpieniu. No ale co na to poradzić? Niestety nic.
    Pierwsza część rozdziału jest świetna. Pf, co ja piszę. Cały rozdział jest świetny, a jakże.
    Uwielbiam myśli Fee. I szczególnie spodobał mi się fragment o tym, że życie dziecka jest łatwiejsze. O tym co wtedy zwykła myśleć.
    I przez opis choroby Rossa czuję się mądrzejsza c:
    Będę chwalić się ne lekcji o chorobach XXI wieku, a co.
    Po prostu wydaję mi się, że opisałaś ją bardzo dobrze. Jakbyś to przeżyła albo miała z tym styczność.
    Postawa Fee bardzo mi się spodobała. To nic nie zmienia…
    Jejku.
    Szkoda, że w tym rozdziale było mało Ellingtona, a przecież uwielbiam jego postać. Mam jednak nadzieję, że będzie go więcej w kolejnym rozdziale c:
    Hm...chyba jeszcze potrzebuję trochę snu...
    A więc, czekam na kolejny rozdział. Oby był szybciej c:
    Ciekawe czym nas jeszcze zaskoczysz. I jakie to szokujące zakończenie wymyśliłaś.
    Co do TALU, no obejrzalam, jakoś szczególnie się nie zachwyciłam. Jak to powiedziałby mój tata 'Szału nie ma, dupy nie rozrywa'. Ale taniec Rikera wygrywa!
    A co do Raii. Nie wiem co ludzie mają do Mai. Wydaję się być sympatyczną osobą. Laura rownież sie taka wydaję, ale to już zależy od Rossa czy będzie z którąś z nich. Nie jestem ani za Raurą, ani za Raią i moje życie jest szczęśliwe c:
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, jestem w 1/2 rozdziału.
    Jadę do sklepu.
    Tylko ten...

    JA TU JESTE KOPIEM RIKERA, RIGHT?
    NO ONE ELSE.
    TO MOJA N I S Z A.
    Zrozumiano? No.

    Wróciłam z Biedry. 5 minut stałam przy koszyku z dmuchanymi markerami. Pamiętasz je? Jak byłam mała, ciężko je było zdobyć. A jak już je miałam, tygodniami siedziałam nad kartkami, blok za blokiem.
    Wspomnienia wróciły :')
    Anyway.
    Wracam do czyt...
    A nie.

    JAK MOGŁAŚ KAZAĆ NAM TYLE CZEKAĆ NA NOWY ROZDZIAŁ? C':
    Chociaż wciąż cierpię, bo od miesiąca nie ma nic na learning-how-to-fall :') Ulżyłaś mi, nie powiem, w tym cierpnieniu.

    Przerwa, akcja "MYSZA". Nie wnikaj.


    Jestem. Już drugi raz czytam twój rozdział na raty :'3 Aha, na początku gdzieś jest literówka c:

    Jadę dalej, ale najpierw planka zrobię.
    MAM NADZIEJĘ, ZE TO DOCZYTAM. Babcia przychodzi na obiad i trzeba się zelegancić, że tak powiem.
    Dobra, 1:15 planka i jadę z tym rossdziauem.

    "Wtedy wszedł Ross z Alexą. " - pewna jesteś? :>>

    Ell moim mistrzem. Z tym ninja. C:
    Rydel bardzo spostrzegawcza. Zupełnie jak moja mama i mój tato c':

    Powiem ci, że...
    Czekaj, doczytałam notkę. Będzie dłuuugi komentarz.
    Po kolei (co znaczy 'po kolei' wg mego muzgu, nie wie nikt):

    1. Zakładając bloga z ff, trzeba wiedzieć, że musi on być oryginalny. Ty o tym nie zapomniałaś i widać rwój pomysł na to story. Nie spodziewałam się psychozy. Raczej jakiejś choroby niezwiązanej z psychiką. Ale to jest świetne - (przed i po myślniku musi bylć spacja c: ) ukazanie problemów codzienności. W moim blogu staram sie nie robić z Lynchów bóstw i mam nadzieję, że mi to wychodzi. Tobie na pewno.
    Blog, który tworzymy z Raffy, czyli potocznie "Czoug", też uwzględnia problemy nastolatków. [Premiera probably w Sylwestra :> ].

    2. Teledysk do TALU jest zaje**sty! Taki luźny, wesoły (2:15 - *____*), idelany na początek dnia dla mnie wstającej o 6 rano. Kilkam w powiadomienia, 5305502 tweetów, tykam w jakiś Rossa i ... BOOM. PODJARA NA MAKSA. Riplej x 101. To był piękny poranek. Humor miałam świetny przez parę dni c:

    3. Dialoguffki - chętnie, ale mam takie zarąbanie, że nie ogarniam się czasami. Ale Raffy chce czasem pisac, a ja nie mogę, so... A to jest fajna rzecz *-*

    4. Filmik obejrzę jak dziadki pojadą.

    (Mama po nich po nich pojechała, jeszcze nie wraca. Cicho.)

    Kurde, mama wraca. Shit. Shit. Shiiit.
    ALE JA NAPISZĘ TEN KOMENTARZ.
    NAWET W KIBLU.

    5. Cieszę sie, że jestem czyjąś inspiracją. Naprawdę. Aż mi łezka się kręci :'(
    - "Proszę, faktura."
    - "Powie... Co? A, dzięki."

    6. *dwie godziny później* Jestem w kiblu. Stoję przy zlewie, pisząc.
    Za to dostałam weny na oneshota. Dzięki, babciu!
    Boże, ale się najadłaaaaam.

    7. Jakim cudem nagle wszyscy wiedzą o dialogówkach, huh?!
    .______.
    No niech mi ktoś wytłumaczy, bo głupia jestem.

    8. Też mi się podoba Ross na dużym ekranie *-* Jednak myślę, że łatka DC nieprędko z niego zejdzie :')

    9. Wracając do teledysku... Myslę, że jako tako ma on związek z piosenką. "Things are looking up" - jest coraz lepiej. Tak po prostu. Można by zrobić video o jakichś miłostkach, ale po co? :') Jest wesoło, Rat sika w krzaki, Ryd smaruje Ella farbkami, Ross robi salta, Ryland to Ryland a Riker densi na skałach. ALE. Ale dzie ru Stormie? :'3 Mark jest, Stormie brak.
    TAK, TA BRANSOLETKA WYMIATA.

    10. IN ENADER LAAAAJF
    AJ ŁIL MEJK JU STEEEJ
    SOŁ AJ DONT HAW TO SEEJ JU ŁER
    DE ŁOON DAT GAAAT AŁEEEJ....
    Wkręciło mi się. Cholera. Biedni przechodnie, jak jadę skuterem.

    11. POSZLI. MATKO. RAZEM Z RODZICAMI. Piszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 12. Obejrzałam filmik. CO JA KŁAMIĘ. JA MAM TEN FILMIK NA TELEFONIE *______* ZAWSZE POPRAWIA HUMOR. Juz daaaaawno go widziałam.

      Aj ken si łats hapenin
      But dej don haw a klu
      To fal in low en coś tam coś tam
      A TRIJOŁ DAŁN TU TU
      PUW!

      Mój monż. :')

      13. Rai nie oglądam. Y-y.

      14. Ross. Wracam do bloga. Zaraz czy ja... Czekaj, przewine w górę.
      Pisałam o nim.
      Ale.
      Jest mi go szkoda. Kurna, tak bardzo mi go żal. Ale zachował się dobrze, potem się uśmiechał.
      Fee, kocham cię. Tyle mam ci do powiedzenia właśnie, inaczej sie nie wysłowię. :'))

      15. Rozdział 18 pisałam w piątek, kochana C: Tzn, mam kawałek, pov Ella. Jestem w trakcie povu Rossa.


      Reasumując - nie było po kolei. To znaczy, było, ale nie wiadomo, według jakiego kryterium xd

      Odklejam rano ryjca od poduchy,a tu powiadomień 730850 jak co rano. A ty wśród nich *-*
      O tak.
      Pierwsze pół rozdziału czytałam w ratach. Co zdanie, co usiądę - już mnie wołają. Reakcja zawsze ta sama : jflnslcnaobfifosjpfnspf.
      Ale mama pojechała po dziadków ("Ania, pilnuj tu przy kuchence"), więc buch! po telefon i l, mieszając w garnkach, doczytałam.
      To poświęcenie :')

      Zapewne coś tu jeszcze miałam napisać, zapewne dużo rzeczy, ale za cholerę nie wiem, co.

      A. Parę tylko błędów interpunkcyjnych, pomylony Rocky z Rossem i literuffka na początku. Pozwolisz, że nie będę już szukać tych błędów :''))

      Komentarze w 99.9% przypadków pisze na telefonie. Niemal wszystko robię na telefonie. Biedaczek xd
      Jedynie czasem korzystam z komputera, po szkole w bibliotece miejskiej.
      Rozdziały w 75% przypadków też. Notatnik i heja c:

      Ten komentarz jest dupny. Ale co tam, ty i tak wiesz, że cię kocham c:

      Idę coś pisać, ale najpierw zaspiewam One That Got Away. Tak.
      I potańczę. Trzeba zaliczyć densy na wuefach. (Y)
      Cokolwiek.

      To chyba wszystko. I mean, pewnie coś jeszcze miałam napisać, ale zapomniałam. Tak to jest, jak sie pisze komentarz od 8 rano :')

      Trzymaj się, Rika c:
      Weny, dziecko, weny.
      I zdrowia, bo we mnie się rikerowa natura odzywa - kichawa od rana.

      Pa :3

      (Pieprzone limity bloggera)

      Usuń
  3. Budzi się człowiek, chce zejść obiad na śniadanie, a tu bach, Sparrow pisze, że nowy u Ciebie! Jhgfjhngkjmn, wciąż siedzę głodna, bo oczywiście internety ważniejsze.
    Psychoza, kurczę zaskoczyłaś mnie, chociaż obstawiałam jakieś zaburzenia osobowości, trust me, pisze to osoba, która poradnie psychologiczno-psychiatryczne zwiedzała swego czasu. Nie żebym była pierdolnięta, nic nie zostało stwierdzone. XD
    Okej. Koniec pierdupierdu o niczym.
    Brakowało mi w tym rozdziale emocji. Serio! Liczyłam, że Fee jakoś bardziej się przejmie, że pojawią się jakieś fajerwerki, że Ross podejdzie do tematu, może nie poważniej, ale inaczej. Trochę tak bezosobowo to odebrałam. Jakby opowiadali o jakimś filmie, a nie o sobie i swoich uczuciach. Jeśli chcesz posłuchać małej rady - staraj się wczuć w swoje postacie. Pisząc, postaraj się myśleć "co ja bym zrobiła? ", "a co zrobiłaby Fee?" Żyj tym, co piszesz, a zobaczysz, że kolejne rozdziały nie będą w Tobie pozostawiały takiego uczucia niedosytu.
    Nie martw się, każdy popełnia takie błędy rzeczowe i to nie dlatego, że nie ma pojęcia jak jest w Stanach, a dlatego, że w Polsce panuje inna rzeczywistość i czasami człowiek zapomina. Spokojnie, Mikusia stoi na straży i czuwa. :D
    To chyba na tyle.
    Nie. Jeszcze jedno.
    Nie myśl, że rozdział mi się nie podobał. Bardzo przyjemnie się go czytało i czekam na kolejne rozdziały. Jestem mega ciekawa, jak to wszystko się dalej rozwinie. :D
    Pozdrawiam,
    pamietnik-ally-dawson
    aka
    Panna Mika :)

    OdpowiedzUsuń
  4. czyli Rossy ma psychozę...w sumie dobrze :) lepsze to niż fakt, że jest agresywny bez wyraźnego powodu xD
    rozdział był super :3
    moim zdaniem, to wcale nie musi być "bardziej" :)
    bardzo dobrze ukazałaś emocje Rossa...zdziwiłabym się, gdybyś zrobiła to inaczej :)
    takie jest moje prywatne zdanie ;)
    hahaha Rocky nie załamał Rossa? hahah xD
    no wybacz ale jak on na kogoś wskoczy to ja się boję xD
    dobra..nie będę się rozpisywać...chociaż pewnie powinnam :D
    niestety nie mam na to czasu ;c
    xD
    nie zauważyłam w tym rozdziale jakiś nieścisłości ;)
    życzę weny i czekam na nexta ;*
    pozdrawiam <5
    P.S. wiem, że chamsko się reklamuje ale chciałabym poznać Twoją opinię na temat mojego bloga :) http://r5-miedzywymiarowa-szkola-herosow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. AUSHFASHDGJFH.ASHJKDFSAG.
    JUŻ PODPISYWAŁAM SIĘ.
    JUŻ PISAŁAM SŁYNNE ''POZDRAWIAM, RAFFY''
    A TU DUP, GÓWNO.
    BLOGGER SIĘ RESETUJE.
    NIGDY WIĘCEJ PISANIA KOMENTARZA W TYM PIEPRZONYM OKIENKU.
    DO NOTATNIKA I KOPIOWAĆ.
    UHAJKDHADFHMSHDFGVFVC.

    .


    Wróciłam.
    Chyba.

    Do rzeczy.
    Anulka w powyższym komentarzu podzielonym na dwie części, bardzo klarownie przedstawiła wszystko, co napisać chciałam i ja. Tak się kuźwa kończy czytanie rozdziału po niej. :')
    ALE!
    Nie wspomniała o jednym.
    Strefę opierdzielania pozostawiła mi, jak słodko ccc:
    Dialogówki.
    D I A L O G Ó W K I.
    To nazwa własna, wymyślona przez mua, używana przez mua, i to MUA ZABIERZE JĄ DO GROBU.
    Proste? No jasne.
    Jak wymyśliłyśmy próby dialogowe z Anią, byłyśmy pewne, że nikt czegoś takiego nie robi. Sytuacja była inna, w Internetach było kilka takich przypadków, ale w wersjach uproszczonych, czyli same dialogi i perspektywy narratora. My, jak to my, wszystko rozwaliłyśmy i skleiłyśmy coś innego, nowego.
    TAK WIĘC.
    Mam bzika na punkcie praw autorskich i będę walczyć O MAŁE PIEPRZONE KÓŁECZKO Z R W ŚRODKU, PRZY TEJ NAZWIE.
    DISNEY MOŻE, JA TEŻ MOGĘ.
    I HUI.

    .

    .

    .

    To szysko. Rossdziau świetny, psychoza Rossa rozwaliła kosmos, serdeczne Bóg zapłać, a po więcej moich odczuć i oceny odsyłam do komentarza Ani.

    Pohfalony i pozdrawiam.
    ~Raffy

    OdpowiedzUsuń
  6. I tak to ja mogę żyć, hahaha <3 Na koniec tak beznadziejnego, nudnego i stresowego dnia...tak boski rozdział. Dziękuję Ci, kochana...

    A teraz przechodzę do rzeczy! (wcale nie chciałam napisać rzeczy przez "ż"...wcaaale nieee)
    Psychoza? Poważnie? Kobieto teraz to przysoliłaś na maxa...Jezu Rossiak z psychozą...
    Nie usnę!!! Jak tak można? Mścisz się na nim, prawda? XD

    Rozdział DFGGRHRTKJWSGTRH i jeszcze....SFDEGTBHWEGQAGTEJETGDNB AWR!!!
    NO WYRAZIŁAM SWOJE ZDANIE!!
    BOO-YAH! XD

    Co do notki pod spodem....
    1) cieszę się jak głupia. Mój Rossy na wieeeelkim ekranie! Gdy ja to zobaczyła! O luju! Zastanawiałam się czemu moi rodzice jeszcze po nikogo nie zadzwonili...Tak się darłam, że do dzisiaj mnie gardło boli, hahaha W końcu Ross pojawi się w czymś poza Disneyem...Ileż ja na to czekałam!!
    2) filmik z Rikiem widziałam i mam na telefonie *.* Jak ja go kocham <333
    3) Filmik z Raią obejrzałam...powinien film powstać. Świetna fabuła...hmmm, może coś takiego kiedyś sklecę? Fajny pomysł. Ross kryminalista...hmmm, muszę się z tym przespać. Jeśli chodzi o Maię...też ją ostatnio obczaiłam tak głębiej i również mi się spodobała...Chyba zaczynam shippować ją z Rossem...ale niestety Maika ma chłopaka...a feee. Zepsuła wszystko, nieładnie.
    4) Eh, ten blogger. Nie ogarniesz go...nawet sam wiesz kto, go nie ogarnie. Ciekawe czy myślimy o tym samym...ten tam u góry, co widzi wszystko i wszystkich XD
    5) Podobno skleroza nie boli...tsa, z tym to się nie zgodzę. Na stówę przypomni ci się to jutro, albo pojutrze...na pewno ta myśl kiedyś powróci :D

    No to chyba na tyle...jeszcze raz napiszę
    Rozdział po prostu boski, kocham Twoje opowiadanie. Jest takie głębokie i chwyta za serce <3 Jesteś moją idolką :D

    Całuski ;**
    ~Nienormalna Dziewczyna XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, Rika. C:
    Ekhem...
    PSYCHOZA, POWIADASZ?
    Zaskoczona jestem, nie powiem. Ale wiesz co? To oznacza jedno: będzie ciekawie. Znając Cię wiem, że tak będzie. Ale szkoda, że planujesz tylko 20 rozdziałów.
    W porządku, jakoś Cię powstrzymam. :') I będzie więcej. TAK.
    Dobra, dalej.
    W sumie poruszyłaś tylko dwa "wydarzenia" (? Nie wiem jak to nazwać. Epizody? ) w tym rozdziale. Tylko dwa. A bardzo dobrze je "zorganizowałaś". Fajnie. Bardzo fajnie.
    Co do wyznania Rossa - rzeczywiście, tak dziwnie się czytało. Tak - jak to określiła Mika - bezosobowo. Takie odniosłam wrażenie.
    Ale rozmowa telefoniczna w drugiej części rozdziału była świetna. Po prostu. Ellington jak zwykle rozwala system. I też chcę lody ciasteczkowe. C:
    Co do notki pod tekstem - wiesz, jakoś na razie nie mogę się do Mai i ogolnie Rai przekonać. TBM, które ogólnie mi się nie podobało, faktycznie zwaliło jej wizerunek. Ale przeszkadza mi też trochę to, że jest od Rossa "nieco" starsza. Cóż.
    Co do dialogówek ( © Raffy aka Martynu), chętnie popiszę. C: W razie co - pisz. ;)

    Dobra, już się zwijam. Weny życzę. C:
    Yeaew
    Z R5ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Sprawa numer pierwsza:
    PO RAZ KOLEJNY POWTARZAM CI: WIĘCEJ WIARY W SIEBIE! NO KURDE DZIEWCZYNO! PISZESZ GENIALNIE, A ZA KAŻDYM RAZEM UWAŻASZ, ŻE ROZDZIAŁ JEST ZŁY. JA JUŻ NIE WIEM CO TO BY MUSIAŁO BYĆ, ŻEBY CIĘ ZADOWOLIŁO! Z TAKIM PODEJŚCIEM DO ŻYCIA MOŻE CI BYĆ CIĘŻKO. JA ROZUMIEM : SAMOKRYTYKA, ALE TRZEBA WIEDZIEĆ, ŻE COŚ ROBO SIĘ DOBRZE I BYĆ Z SIEBIE DUMNYM!

    Ross. .
    Choroba psychiczna. Mówiąc szczerze domyślałam się tego. No bo co innego mogło spowodować ten jego napad agresji. Mimo to zaskoczyłaś mnie trochę. Moment w którym opisuje swoją chorobę... nie mogłaś napisać tego lepiej. To było bardzo trudne zadanie. Ciężko jest nam opisywać coś czego nie doświadczyliśmy. Jego rozmowa z Fee była taka jakaś dziwna. Z drugiej strony cała sytuacja była dziwna. Fajnie że ta tajemnica nie ciągnie się w nieskończoność.

    Zamierzasz napisać z 20 rozdziałó ? ! Tylko? ! Zastanów się Proszę!

    Ross na wielkim ekranie - tak. Bardzo tak. Wypad z Dysneya. :) :) świętuje. Nie lubię jego rozli w A&A, shipowania z Laura. Ross i Austin niby są podobni. Jak widzę go w TV to wygląda tak sztucznie, że bardziej nie można. To nie jest Ross, no ludzie!

    Szkoda że między Rossem, a Fee nic się nie zmieniło, znaczy na lepsze.

    Szukasz kogoś do dialówek... hmm... jakbyś była skłonna przedstawić mi więcej szczegółów tego przedsięwzięcia...

    Najelpsza końcówka. To z tym telefonem. Po prostu per - fect. To Perfect kobieto powiadam ja ci.

    pozdrawiam :* i oczywiście czekam na next.
    mam nadzieję, że nie namąciłam w komentarzu

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie znam się na chorobach, żadnych. A tym bardziej na tych związanych z psychiką. Więc może zacznę od tego, że jestem pełna podziwu dla Ciebie, że ogarnęłaś ten temat. Zrozumiałe jest to, że przekształcisz to na swój sposób, przecież nikt nie będzie od Ciebie wymagał, byś trzymała się dokładnego opisu i przebiegu choroby. Rydel to przebiegła osoba. Tak wszystko ładnie przemyślała i zorganizowała, że to musiało się udać. Bardzo się cieszę, że Fee poznała prawdę i nie odtrąciła Rossa od siebie. Wiele to o niej świadczy.

    Planujesz tylko 20 rozdziałów? Och. Tak mało? Tzn, że jeszcze tylko 11 przed nami? Oj :( Mi osobiście ten teledysk się podoba, ale moim zdaniem jeszcze lepiej by było gdyby dali inną piosenkę. ale poza tym wszystko jest takie radosne, wesołe. Pokazuje jacy są i w ogóle jestem na tak :) Też nie mam nic do Maii (nie wiem czy tak to się odmienia). Wygląda na miłą. Poza tym ma uroczy uśmiech. I oglądałam oba filmiki, są świetne! Sama mam te problemy z akapitami :( I nie wiem, co z nimi zrobić.

    Pozdrawiam!

    - matrioszkaa! x

    to-nie-jest-milosna-piosenka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Jaka ja jestem głupia. Dobrze, że weszłam dzisiaj znowu na bloga, bo oczywiście nie zorientowałam się, że jestem do tyłu z dwoma odcinkami. Fajnie, że w końcu szczerze z nią porozmawiał. Zaskoczyłaś mnie tą psychozą, nie spodziewałam się tego. W mojej głowie teraz wszystko idzie słodziutko i spotyka ich miłość na wieki, ogólnie bajeczka. Ale czuję, że nie mam co się spodziewać, po tym jak napisałaś, że zaskoczysz zakończeniem :D
    pozdrawiam i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow *o*
    Bardzo mi się spodobało. ^-^
    Niesamowicie piszesz.
    I jeszcze ta psychoza.
    Po prostu coś cudownego.
    Masz wielki talent.

    http://my-mmortal.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Ważne info!
    Zmieniłam adres bloga Be Careful About Who You Trust!
    be-careful-about-who-you-trust.blogspot.com
    ~Julia

    OdpowiedzUsuń
  13. CO?! O nie! Rossy, kochanie! Psychoza? Serio? No tego to się nie spodziewałam.
    W sumie to nie znam się za bardzo na chorobach i tak dalej, ale to jak wszystko opisałaś jest po prostu niesamowite. Teraz jak mnie ktoś zapyta: "wiesz, co to jest psychoza?" to będę znała odpowiedź :P Z Twojego bloga można się nauczyć więcej niż w szkole.
    Nie wiem, czemu mi się nie wyświetliło, że dodałaś rozdział :/ W każdym razie w końcu zajrzałam i od razu banan na twarzy :D
    1) Bardzo się cieszę, że Ross oddala się od Disneya :D
    2) Odnoszę wrażenie, że na tym filmiku Riker nie jest do końca trzeźwy hahahahhahahaha
    3) Maia jest dobrą aktorką. Nie shhipuję Rai, ale wolę ją niż Marano ;)
    4) Ja na swoich blogach to nawet nie dam o akapity :P
    5) Nikt nie zwraca uwagi na takie szczegóły ;) Każdy pochłania Twojego bloga jednym tchem, bo fabuła jest wciągająca i łatwo się uzależnić <5
    Dialogi są super! Nie staraj się na siłę ich poprawiać, bo wszystko wyjdzie takie sztywne. Zachowuj lekkość w opowiadaniu. Taaaa... Wypowiedziała się Bekuś, która robi błąd za błędem :/
    Nie wiem... Choćbym nie wiem, jak się starała nigdy nie dam rady napisać takiego komentarza, jak Sparrow :(
    Więc już kończę, mój Mistrzu :*
    Chcę już nexta, więc się streszczaj, bo jestem bardzo niecierpliwą osobą :P
    ------------
    Chamska reklama:
    http://r5mystery.blogspot.com/
    Już 9 rozdział, a 10 w tworzeniu xD
    -------------
    xoxo
    ~Bekuś~

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo się zgadzam z panią powyżej. Szczególnie w tym wypunktowaniu (czy jak to się tam nazywa). Piszę, żebyś wiedziała i znała moje zdanie, bo chyba nie napisałam tego w komentarzu :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wiem co myśleć, już miałam nadzieje na pare a oni dalej friendzone, będziesz kontynuowała to opowiadanie? Widze, że jest 10 rozdziałów a tu napisałaś, że przewidujesz z 20 i, że nas zaskoczysz nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń